Dziś wpis krótki – taki w sam raz na weekend. O czym? O tym jak przestać się wstydzić. Już dziś.

Podczas ostatnich spotkań w gabinecie naszła mnie pewna refleksja dotycząca naszego podejścia do siebie i zdrowego stylu życia. Zauważyłam dwie dominujące tendencje.

Wielu z Was chciałoby zmienić styl życia na zdrowszy, ale najlepiej tak, by nie musieć zmieniać nic w życiu. Coś na zasadzie: chcę się zdrowo odżywiać, ale nie rezygnując z codziennej pizzy i kawy z syropem smakowym. Chcę być fit, ale siedząc na kanapie i oglądając seriale… powodzenia 😉

Druga część osób z kolei ma przekonanie, że zdrowo się odżywiać i chodzić na siłownię mogą tylko osoby szczupłe, wysportowane, z perfekcyjną figurą i do tego mające dietę idealną składającą się wyłącznie z eko, bio, fit, zero % i jeszcze gluten free produktów (podpowiem, że takie osoby nie istnieją). Takie podejście to nonsens, wyobraźcie sobie, że do lekarza mogą chodzić tylko osoby zdrowe czy do fryzjera tylko osoby z perfekcyjnie przyciętymi i ułożonymi włosami… bezsens!

Zatem, krótko i na temat: cztery najczęściej przewijające się przez mój gabinet problemy z motywacją.

jak przestać się wstydzić

jak przestać się wstydzić
jak przestać się wstydzić

1. jestem gruba i się tego wstydzę

Pamiętaj, że wstydzić to się można za to co się zrobiło, ale nie z powodu tego jak się wygląda (no chyba, że idziesz pochlapana jagodami do dentysty – brawo ja!). Dlatego niezależnie od tego ile ważysz, czy masz cellulit, piegi czy kręcone włosy nie masz żadnego powodu wstydzić się tego jak wyglądasz.

Ale… nie osiadaj też na laurach w promieniach samoakceptacji, jeżeli Twoje ciało wyraźnie pokazuje, że w środku dzieje się coś złego!

Otyłość jak każda choroba kwalifikuje się do leczenia. Mało tego, jak wiele innych chorób ma dość dużą szansę na wyleczenie. Jednak zamiast rzucać się na głęboką wodę skrajnie niskokalorycznej diety czy wyczerpujących treningów 7x w tygodniu lepiej zacznij od małych kroczków. Najpierw zrezygnuj ze słodzonych napojów, słodzenia kawy i herbaty. Tydzień później zacznij wychodzić z autobusu przystanek wcześniej i przejdź się kawałek na piechotę. Jak tylko masz okazję, to korzystaj ze schodów zamiast windy czy schodów ruchomych itp. itd.

Jak to mówią “nie od razu Kraków zbudowano”, ale ktoś pierwszą cegłę musiał kiedyś położyć.

Zrób coś, najlepiej jeszcze dziś!

tu więcej o tym jak schudnąć>>

właśnie tak wyglądałam przed swoją pierwszą stówką w życiu… dwa miesiące później zrobiłam 280 km pedałując przez 16 godzin non stop… ja też robię swoje pierwsze kroki i tak jak Ty boję się ich jak cholera 🙂

2. nie wstydź się wyjść

… na basen, rower, siłownię czy jogging! Aktywność fizyczna wbrew pozorom nie jest tylko dla super fit i wysportowanych osób. Podobnie jak lekarz nie jest tylko dla tych zdrowych. Już to ustaliliśmy wcześniej.

Mało tego – fakt, że po godzinie ćwiczeń (a bywa, że i już po rozgrzewce) Twoja twarz robi się czerwona, a ciało ocieka potem jest normalne! To że pod niektóre górki podprowadzasz rower z językiem wywieszonym do kolan też jest normalne – nawet jeśli mąż czekający na górze uważa inaczej 😉

Nie wstydź się tego i tak jesteś do przodu względem tych, którzy siedzieli w tym czasie na kanapie! Z biegiem czasu Twoja kondycja się poprawi!

Zmęczenie i pot na siłowni są całkowicie normalne, a nawet wskazane! Świadczą o tym, że ćwiczysz a nie opierdzielasz się, czyli punkt dla Ciebie za każdą kroplę potu przelaną na siłowni!

3. wszyscy na mnie patrzą…

Jak to kiedyś powiedziała mi Mama “taa chciałabyś” 😉

Niech i Tobie się nie wydaje, że na siłowni czy na basenie wszyscy na Ciebie patrzą i oceniają Twoją figurę, paznokcie czy strój do ćwiczeń z poprzedniej kolekcji…

Nie! Nikt nie ma na to czasu, bo jest zajęty swoimi ćwiczeniami. Nie myśl o tym i niech absolutnie nie blokuje Cię ta myśl przed pójściem do fitness klubu! 

Masz nadwagę czy otyłość? Tym bardziej idź, zapewniam Cię, że jeśli ktoś zawiesi na Tobie dłużej wzrok to tylko po to by pomyśleć

Go girl!!!! Super, że tu jesteś i zaczynasz swoją przemianę!” 🙂

4. nie wstydź się swoich posiłków

…w pracy, w szkole czy w podróży.

To mój ulubiony punkt. I jak to często bywa – napisało go życie.

Jakiś czas temu przeżyłam swój prywatny mini koniec świata we własnym gabinecie.

Byłam naprawdę nieźle zszokowana jak usłyszałam od młodej dziewczyny, że ona jeść “pudełek” nie będzie, bo koledzy z pracy pomyślą, że jej nie stać na suhi z restauracji… W pierwszej chwili mnie zatkało, potem pomyślałam “to pewnie żart”, ale po kolejnej chwili już widziałam po jej twarzy, że to nie jest żart. To jej prawdziwe zmartwienie. Dieta dla niej ma uwzględniać codzienne wizyty w modnej restauracji… żeby nikt nie myślał, że jest biedna. (sic!)

Wierzę jednak, że osób, które tak myślą jest zdecydowana mniejszość!

Moi Drodzy, jeśli o mnie chodzi, to fakt, że nie korzystacie z oferty Pana kanapki, pobliskiej restauracji czy stołówki pracowniczej świadczy tylko o tym, że znacie swój organizm i o niego dbacie. Że umiecie planować i przewidywać. Jak również, że kochacie siebie, zależy Wam na swoim zdrowiu i… przy okazji także na pieniądzach, na które ciężko pracujecie.

Jak przestać się wstydzić swojego jedzenia? Róbcie sobie piękne i kolorowe pudełka do pracy – wybór lunchboxów jest tak ogromny, że ja najchętniej codziennie pakowałabym inny (nie robię tego tylko dlatego, że mam za małą kuchnię na pomieszczenie wszystkich moich wymarzonych śniadaniówek…).

Niech domowe lunchboxy będą modne, a nie jakieś tam sushi 😉

Tak przy okazji… tu wpis o sushi>>

a tu trochę o tym jak komponować lunchbox>>

Zostawię Wam link do mojego ulubionego sklepu z pudełkami. Żeby była jasność: to nie jest wpis sponsorowany TwójLunchbox nic o nim nie wie.

Dbajcie o siebie 🙂