Cytuję Paracelsusa i częstuję Was dziś faworkami.
„Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną.”
Faworki wypełnione po brzegi glutenem pochodzącym z białej pszennej mąki, ze spirytusem i 10 żółtkami. Jakby co, to bez śmietany, ale oczywiście smażone – moi Rodzice są mistrzami faworków!
Oto i one, chrupiące i lekko słodkie – jedzone zazwyczaj raz do roku (na szczęście!). W porcji przedstawionej na powyższym zdjęciu jest ok. 600 kcal i +/- 30 g tłuszczu. 1 sztuka, to ok. 90 kcal 🙂
Nie mówię, że nie lubię… o nie 😉 ale nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała odchudzić tego karnawałowego przysmaku! Nie każdy może sobie pozwolić na taką rozpustę, nie każdy też chce. Zatem… co by się stało, jakbyśmy upiekli faworki?
Faworki bez smażenia – nadal są pyszne!
FAWORKI PIECZONE mają znacznie mniej kalorii i praktycznie w ogóle pozbawione są tłuszczu (tyle tylko co w żółtku). Są równie chrupiące, jak te smażone. No i co najważniejsze – także kształtem przypominają te tradycyjne 🙂
Spróbujcie, może Wam posmakują.
faworki pieczone
przepis na około 25 – 30 sztuk
- 1 żółtko
- 1 łyżka cukru lub słodzika (ksylitol, erytrol)
- 2 łyżki jogurtu naturalnego (ja dałam gęsty, typu greckiego)
- szczypta soli
- 100 g mąki pszennej
- ksylitol/cukier puder do posypania
Do miski dodaj żółtko, cukier, jogurt i sól i wymieszaj energicznie do połączenia się składników. Do masy przesiej mąkę i wymieszaj wszystko łyżką, następnie zagniataj ciasto ręką. Dokładnie – dość długo. Jak ciasto będzie zwarte i nie będzie się kleiło do rąk nadchodzi decydujący moment – ciasto należy porządnie napowietrzyć, aby faworki były chrupiące i delikatne. Można to zrobić na dwa sposoby – albo tradycyjnie bijąc w nie wałkiem lub uderzając kulką ciasta o stół – co najmniej 5 minut.
Po tym czasie odkładamy ciasto, aby odpoczęło – my też możemy w tym czasie odpocząć 🙂
Ostatni etap, to cienkie (sic!) rozwałkowanie ciasta (2-3 mm) i wykrawanie faworków.
Rozwałkowane ciasto kroimy na prostokąty dowolnej wielkości (mniej więcej ok. 10-15 na 3-4 cm). Następnie każdy pasek nacinamy dokładnie w środku, wzdłuż. Przez ten otwór przewlekamy końcówkę prostokąta formując faworka.
Gotowe faworki układamy na blasze i pieczemy około 5 – 10 minut w 180 st. C. Uwaga, czas pieczenia zależy od grubości na jaką rozwałkowaliście ciasto! Bardzo cienko rozwałkowane faworki zaczną się rumienić po 5 minutach, nieco grubsze po 9 – także warto pilnować piekarnika, aby nam nie przypalił faworków.
1 sztuka faworka z piekarnika, to 0,4 g tłuszczu i 20 kcal (nie licząc cukru pudru, którym je ewentualnie posypiemy). Ponad 4-krotna różnica… robi wrażenie, co? 😉
Wszystkie faworki z podanej porcji, dostarczą nam ok. 490 kcal 🙂
jak ja dawno tego nie jadłam! narobiłaś mi apetytu 🙂
No to już! Póki karnawał trwa – można zaszaleć 🙂
uwielbiam faworki.:)
Ciekawe czy znajdzie się taki co ich nie lubi 😉
Robi wrażenie i wypróbuję w związku z tym 🙂
super 🙂
Fa worki zawsze robiła moja babcia, ja sama jeszcze nie próbowałam, ale narobiłaś mi ochoty 😉
Te będą na pewno całkiem inne niż te babcine 🙂 ale też fajne!! 🙂
Przyda się ten przepis! 🙂
Pochwal się jak upieczesz!
Jeśli o mnie chodzi – faworki to tylko klasyczne! 😉
Ostatnio robiłam pączki w lżejszej wersji na parze, więc teraz czas na faworki z piekarnika 🙂
Robiłam kiedyś podobne i są fajne, chociaż nie ukrywam, że te smażone lepiej mi smakują, niestety 🙂
Ach, ta polska kuchnia – tłusta, smażona, kapiąca cukrem, nabiałem i glutenem….No i niezaprzeczalnie smaczna.
Faworków nie jadłem chyba z 15 lat…ale mam teraz smaka 🙂
Tradycyjnych faworków nie lubię, bo są dla mnie za tłuste, ale takich chętnie spróbuję:)
My z pewnoscia bedziemy przepis testowac. Kochamy slodkosci. Pozdrawiamy!
Nie wiem jak to możliwe, ale ja nigdy nie robiłam faworków. Twoja wersja działa na moją wyobraźnię tak mocno, że chyba w najbliższy weekend spróbuję. Dzięki za inspirację. Pozdrawiam 🙂
Wolę pączki 😉
Moja babcia zawsze robiła faworki, tęsknię za tym smakiem 😉
Ja uwielbiam faworki, wolę je od pączków, ale nie widziałam, że jeden ma aż 90 kcal! Teraz będę na nie inaczej patrzeć. Fajnie, że pokazałaś, jak przygotować je w nieco lżejszej wersji 🙂
U mnie faworki to absolutne must have:) Korzystam z maminego przepisu, ale właśnie myślałam w tym roku o odchudzonej wersji!
Z maminym konkurować nie będę, ale w kategorii „przepisy odchudzone” ten jest najlepszy 🙂
[…] na te fit faworki pochodzi od Zdrowo Najedzeni. Ja zmieniłam mąkę pszenną na orkiszową, gdyż ostatnio staram się ograniczać pszenne […]
Super, ja też zabieram się za orkiszowe pieczone. Zajrzę, na bloga, czy potrzebna większa modyfikacja? Pzdr 🙂
Świetny przepis, bo mniej tłuszczu 🙂 Lubię faworki 😉
Świetny przepis – coś dla mnie nienawidzę smażenia:)
Jeeeej dobrze, że tu trafiłam 🙂 Robię takie, bo będę mogła zjeść tradycyjnego cheat’a w tłusty czwartek!
Kurcze, lubię faworki, ale nie wiem, czy mi posmakują w wersji odchudzonej… Chociaż w tłustej, jak zjem RAZ DO ROKU, to przecież nic się nie stanie i nagle nie przytyję 10 kg!
Ale dzieki za przepis. Fajnie wiedziec, że mimo wszystko istnieje odchudzona wersja!
Pozdrawiam z http://wyrwane-z-wyobrazni.blogspot.com/
Uwielbiam faworki… idealna przekąska na wieczór 😀
Uwielbiam faworki. Chociaż prawdę mówiąc to już dawno ich nie jadłam.
Jeszcze w takiej wersji to już w ogóle muszę nadrobić zaległości.:D
Faworki to smak mojego dzieciństwa, uwielbiam! 🙂
Moja babcia zawsze robiła najlepsze faworki! Jednak nigdy nie chciało mi się samej za to zabrać, bo było z tym zbyt dużo pracy. Teraz może spróbuję Twojego przepisu.