Do dzisiejszego wpisu zainspirowały mnie moje wakacje nad morzem.
Spędziłam dwa tygodnie nad polskim morzem. I tak, jak pedałowanie wzdłuż prawie całego Wybrzeża, to naprawdę fantastyczna przygoda, tak szukanie dobrego jakościowo, smacznego (optymalnie bezmięsnego) posiłku, to... droga przez mękę!
Na 14 obiadowych wizyt w restauracjach nad polskim morzem 3 posiłki były naprawdę OK, a knajpy zdecydowanie godne polecenia (nie omieszkałam ocenić ich na Google). Reszta, no powiedzmy... nie pochorowałam się (ale też oceniłam, a co - mogę!) 😉
Nie będę Wam jednak teraz serwować recenzji nadmorskich miejscówek. Chcę zwrócić uwagę na to w jaki sposób najczęściej spożywamy ryby. A jest to moja obserwacja zarówno powakacyjna, jak i ta pracowa - w gabinecie na moje pytanie jak przyrządza pan/pani najczęściej rybę słyszę:
- smażę
- smażę w panierce
- piekę tradycyjnie (czyli w 150 -200 st. C).
A to jest błąd (a nawet błędy - trzy błędy)!
I bynajmniej nie będę tu prawiła o tym, że smażenie winduje nam kaloryczność posiłku, że chłonie tłuszcz i generalnie... rakotwórcze związki Maillarda czy inne trudne słowa!
Z punktu widzenia dietetyka, to co najważniejsze w rybach, to kwasy tłuszczowe omega-3. Kwasy omega-3 zaliczają się do puli niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych. Wchodzą w skład komórek nerwowych, są doskonałym „pokarmem” dla mózgu, odpowiadają m.in. za przekaźnictwo nerwowe, ale i ładną skórę czy włosy. Ich niedobór sprzyja powstawaniu wielu chorób i może prowadzić do poważnych kłopotów zdrowotnych.
Problem z omega-3 jest jednak taki, że pod wpływem wysokiej temperatury tracą zdecydowaną większość swoich cudownych właściwości. Dlatego należy je spożywać wyłącznie na zimno. Oznacza to, że nie należy zbytnio podgrzewać produktów bogatych w te kwasy. Czyli np. nie dodajemy oleju lnianego do gotujących się dań, nie prażymy orzechów włoskich na suchej patelni, ani nie smażymy ryb bogatych w omega-3.
Zatrzymajmy się przy rybach. Najlepszą opcją jest jedzenie ich niepoddanych obróbce cieplnej lub w stopniu minimalnym. Sushi z surową rybą jest idealnym rozwiązaniem (jeśli masz sprawdzone i pewne ich źródło), ponad to do wyboru mamy: wędzenie na zimno, marynowanie, przyrządzanie ryb metodą sous vide, gotowanie na parze lub… pieczenie w niskiej temperaturze. I tę ostatnią opcję Wam dziś przybliżę.
Dla tych, którzy uważają omega-3 za coś abstrakcyjnego... 😉 Dzięki powolnemu pieczeniu w niskiej temperaturze ryba jest po prostu smaczniejsza - soczysta, wilgotna i zdecydowanie lepsza. Może to Was przekona?
ryba pieczona w niskiej temperaturze
Jak przygotować taką rybę?
- kup swoją ulubioną rybę (ja wybrałam łososia)
- dopraw według smaku
- upiecz w temperaturze max 80 st. C
- zjedz ze smakiem
Jak jeść więcej warzyw - z hasłem warzywasąsuper e-book za jedyne 19 zł
składniki
sposób wykonania
Umyj i osusz rybę.
Przypraw ulubionymi ziołami: skrop sokiem z cytryny, posól lub zamarynuj np. w miodzie i musztardzie lub sosie sojowym z posiekanym imbirem.
Nagrzej piekarnik do temp. 80 st. C
Przełóż rybę do naczynia żaroodpornego razem z innymi warzywami (czosnkiem, pomidorami, brokułami, papryką itp.) i wsadź do piekarnika.
Piecz około 45 - 60 minut (zależnie od grubości ryby).
Podaj z warzywami - pieczonymi i świeżymi oraz ziemniakami, kaszą lub ryżem.
The form you have selected does not exist.
Ingredients
Directions
Umyj i osusz rybę.
Przypraw ulubionymi ziołami: skrop sokiem z cytryny, posól lub zamarynuj np. w miodzie i musztardzie lub sosie sojowym z posiekanym imbirem.
Nagrzej piekarnik do temp. 80 st. C
Przełóż rybę do naczynia żaroodpornego razem z innymi warzywami (czosnkiem, pomidorami, brokułami, papryką itp.) i wsadź do piekarnika.
Piecz około 45 - 60 minut (zależnie od grubości ryby).
Podaj z warzywami - pieczonymi i świeżymi oraz ziemniakami, kaszą lub ryżem.
Mam pytanie? W sklepach często niema filetów rybnych tylko są w tzw. kostkach. Czy można też je piec? Co można zrobić żeby się nie rozpadły podczas pieczenia? W jakiej temperaturze je piec i czy trzeba je rozmrażać przed pieczeniem? Bardzo proszę o odpowiedź.
Przyznam, że nigdy nie jadłam takiej kostki – na pewno warto je rozmrozić przed pieczeniem i chyba spróbowałabym w naczyniu albo rękawie.
Czy pomidory widoczne na zdjęciu były świeże i pieczone razem z rybą? Bo o ile ryba wyszła boska to pomidorki niekoniecznie 🙂
Wybitnie świeże, bo tego samego dnia zerwane z krzaka 🙂
to były na wpół ususzone domowym sposobem pomidory (z działki) – suszyłam akurat w piekarniku całą partię i kilka dodałam do ryby na czas pieczenia 🙂