Znacie to jesienno-zimowe warzywo? Pewnie tak… jest coraz modniejsze i bez problemu można je nabyć w każdym już niemal sklepie!Poczytajcie sobie do niedzielnej kawy o jego wartości odżywczej 🙂
Inna nazwa topinambura, to słonecznik bulwiasty – trochę bardziej swojsko. Ta roślina w Europie była uprawiana od XVII w. aż do czasu gdy została wyparta przez ziemniaki. Głównym składnikiem bulw słonecznika jest rozpuszczalny w wodzie włóknik – inulina(75% wszystkich węglowodanów zawartych w bulwie). Zawartość inuliny w tej roślinie wynosi ok. 19 g w 100 g.
topinambur – źródło inuliny
Inulina jest naturalnym prebiotykiem, węglowodanem nie trawionym przez ludzkie enzymy. Stanowi więc doskonałą pożywkę dla pożytecznych bakterii jelitowych powodując ich namnażanie się. Dzięki czemu wpływa na zwiększenie naszej odporności i jednocześnie bierze udział w rozkładzie substancji toksycznych (także niektórych substancji rakotwórczych). Natomiast w związku z tym, że inulina jest także błonnikiem rozpuszczalnym zachowuje się tak jak i on, czyli wiąże w jelitach duże ilości wody zwiększając masę treści pokarmowej i regulując wypróżnienia (ale nie działając przeczyszczająco!), obniżając poziom glukozy, triglicerydów i cholesterolu we krwi. Właściwości żelujące inuliny mają jeszcze jedną cudowną moc – opóźniają wchłanianie węglowodanów prostych do krwiobiegu, dzięki czemu zapobiegają wzrostowi poziomu glukozy. Same plusy!
Minus wysokiej zawartości inuliny – może powodować wzdęcia! Zatem ostrożnie wprowadzajcie to warzywo do diety.
Dodam jeszcze, że w topinamburze znajdziemy także żelazo, krzem, magnez, potas, fosfor, wapń, witaminy z grupy B oraz pektyny i kwasy organiczne.
Bulwy tego warzywa są łagodnie słodkie w smaku, niskokaloryczne (41 kcal na 100 g).
topinambur – indeks glikemiczny
Odnośnie indeksu glikemicznego samych bulw toczą się spory jedni podają, że wynosi on 50, inne źródła, że 15. Tak czy inaczej ze względu na wysoką zawartość inuliny, która ma właściwości stabilizujące glikemię warzywo to może być bezpiecznie stosowane w diecie cukrzyków czy osób z insulioopornością. Czegóż chcieć więcej?
inulina – gdzie występuje?
Jeśli w Waszym warzywniaku nie ma topinambura (a powinien być, bo sezon na niego trwa od późnego lata aż do lutego) szukajcie inuliny w cykorii, porze, cebuli, czosnku, w szparagach, karczochach lub bananach.
Topinambura nie trzeba obierać – wystarczy porządnie wyczyścić korzeń szczoteczką do warzyw. Pasuje do zup, leczo, gulaszy, można je piec, gotować – także na parze. A na surowo nadaje się do sałatki – smakuje jak… orzechowa rzodkiewka 😉
Zatem – dziś na kolację proponuję mix warzyw z topinamburem – u mnie będzie cukinia, papryka, pomidory oraz ciecierzyca podduszone wraz z pokrojonym w plastry topinamburem i dużą ilością czosnku.
Na szczęście nie musimy jeszcze śpiewać “Adios pomidory” – sezon na soczyste, pachnące i przepyszne pomidory trwa w najlepsze!
Korzystajmy więc 🙂
moje działkowe skarby
Dlaczego warto zajadać się pomidorami właśnie teraz? Bo teraz i tylko teraz pomidory mają… smak! Poza tym, nie mniej ważne obfitują w mnóstwo zdrowotnych składników.
Powiedzieć, że pomidor jest zdrowy, to mało! Pomidory są wybitnie zdrowe!!
Ale… nie zawsze tak było! Ponad 400 lat temu – w roku 1578 flamandzki lekarz i botanik, Rembert Dodoens pisał tak: „To dziwna roślina, niespotykana w tym kraju poza ogrodami niektórych zielarzy […] niebezpiecznie jej zażywać”. Dość długo ta dziwaczna roślina była uznawana za trującą. A wszystko przez czerwony kolor owoców oraz specyficzny zapach liści czy łodyg.
Jako pierwsi pomidory zaczęli jeść Włosi. W roku 1792 marsylski kucharz zaobserwował znaczne polepszenie walorów smakowych mięsa przygotowanego z sosem pomidorowym! Wtedy otworzył się nowy rozdział w dziejach gastronomii… (na szczęście!!!)
wartość odżywcza pomidorów
Pomimo że składa się aż w 95 % z wody pomidor jest bardzo cennym produktem, bogatym zarówno w składniki mineralne, witaminy, jak i antyoksydanty, nienasycone kwasy tłuszczowe oraz…
likopen!
Likopen zawarty w pomidorach (oraz w przetworach pomidorowych), to chyba jeden z tych składników, który kojarzony jest właśnie z pomidorami.
Likopen, to antyoksydant o działaniu przeciwnowotworowym (w sposób szczególny chroni mężczyzn przed rakiem prostaty). W zależności od odmiany, stopnia dojrzałości oraz warunków uprawy zawartość likopenu w pomidorach wynosi od 0,5 do nawet 32 mg na 100 g świeżych pomidorów. Przy czym w skórce jest go nawet 5 razy więcej niż w miąższu, więc jak tylko nie musimy z powodów zdrowotnych ich obierać, to jedzmy pomidory ze skórką.
Likopen ma ciemnoczerwoną barwę przez co jest wykorzystywany w przemyśle spożywczym jako barwnik. Stosuje się go w celu barwienia jogurtów, lodów, napojów, zup czy batonów. Na opakowaniach produktów spożywczych występuje pod symbolem E160d.
Co warte zauważenia likopen nie ginie pod wpływem temperatury, więc w zupie pomidorowej, koncentracie, pomidorach suszonych, sosie czy keczupie także znajdziemy całkiem obfite pokłady tego związku!
Dlaczego im dłużej gotujemy pomidory tym są zdrowsze?
Pomimo że wysoka temperatura niszczy niektóre witaminy w pomidorach, to na likopen działa zupełnie odwrotnie. Podczas gotowania niszczone są struktury komórkowe pomidorów, co sprzyja uwolnieniu likopenu z macierzy komórek do gotowanego pokarmu. Druga kwestia, to wysoka temperatura, która powoduje, że cząsteczki likopenu z formy trans przekształcają się w znacznie lepiej przyswajalną przez człowieka formę cis (proces ten, to izomeryzacja).
Poza podgrzewaniem pomidorów na przyswajalność likopenu dobrze działa obecność tłuszczów – a szczególnie oliwy z oliwek. Z kolei negatywny wpływ na przyswajalność likopenu ma błonnik, jego obecność w posiłku bogatym w likopen zmniejsza jego wchłanianie nawet o 40%.
Likopen działa także przeciwzapalnie. Badania, w których kobiety przez 12 tygodni zażywały suplement składający się z pasty pomidorowej z oliwą potwierdziły także jego działanie fotoprotekcyjne (zmniejsza wrażliwość na promieniowanie UV). Czyli dieta pomidorowa przed urlopem w ciepłych krajach, to dobry pomysł!!
kwas chlorogenowy
Także kwas chlorogenowy – polifenol o działaniu antyoksydacyjnym chroni nas przed nowotworami hamując powstawanie rakotwórczych nitrozamin. Kwas ten wykazuje działanie żółciopędne, chroni też organizm przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Ma również działanie… odchudzające! Badanie na myszach pokazało, że te z kwasem chlorogenowym w paszy schudły o 8% – 16% więcej w stosunku do grupy kontrolnej (na tej samej diecie, ale bez dodatku ww. kwasu). Kwasy fenolowe gromadzą się głównie w skórce owocu, w jego miąższu jest ich nieco mniej. Czyli znowu to samo – nie obieramy pomidorów ze skórki!
Brom występujący w czerwonym pomidorowym miąższu uspokaja i działa nasennie.
Uwaga, w dużej dawce… obniża popęd seksualny! Także sok pomidorowy na romantycznej kolacji, to raczej kiepski pomysł 😉
pomidory ile kalorii
Kaloryczność? Znikoma – jeden średni pomidor, to ok. 25 kcal 🙂
pomidory – źródło witamin
Ponad to w pomidorach znajdziemy całą gamę składników mineralnych i witamin: sód, potas, wapń, żelazo, miedź, fosfor, nikiel, kobalt, magnez, mangan oraz witaminy: A, B, C, E.
pomidory na dobry sen
Pomidor jest pierwszą rośliną jadalną, z której wyizolowano melatoninę – związek o silnym działaniu antyoksydacyjnym, który pełni rolę naturalnego “regulatora zegara biologicznego”. Największe stężenie tego związku znajdziemy w nasionach oraz niejadalnych liściach.
pomidory w kosmetyce
Pomidory są także cenione w kosmetyce, korzystnie wpływają na stan skóry, niwelują celullit (usuwając nadmiar wody z organizmu), a kwas cytrynowy i jabłkowy działają jak naturalny peeling (nie dość, że oczyszcza i wygładza, to jeszcze rozjaśnia cerę i ją nawilża).
suszone pomidory
Także przetworzone – suszone pomidory są bardzo cennym produktem. Zawartość likopenu w suszonych pomidorach jest wyższa niż w świeżych, a fakt że często zalewa się je oliwą powoduje, że związek ten jest znacznie lepiej przyswajalny. To także dobre źródło witamin (K, E, B3 oraz beta karotenu) oraz całkiem dobre źródło błonnika!
Kupując suszone pomidory nie obawiaj się więc obecności oliwy – działa tu na Twoją korzyść. Uważaj jednak na obecność soli – często jest dodawana w dużej ilości, by przyspieszyć ich suszenie.
pomidory z ogórkiem
A przy okazji – rozwiejmy jeden z dość popularnych mitów spędzających sen z powiek niejednemu miłośnikowi pomidorów i ogórków. Czy połączenie ogórków z pomidorami faktycznie jest tak złe jak to “mówią na mieście”?
Prawda jest taka, że… nie tylko ogórków powinniśmy się bać (serio serio) 😉
Wszystkie warzywa dyniowate (ogórki, cukinie, dynie, kabaczki czy patisony) pod wpływem rozdrabiania uwalniają enzym askorbinazę, który powoduje rozkład witaminy C. Ta z kolei występuje w dużych ilościach w m.in. w natce pietruszki, papryce, no i w nieco mniejszych, ale w przytoczonym już pomidorze także. Dlatego łączenie m.in. świeżego ogórka z np. pomidorem czy posypywanie surowej cukinii natką pietruszki jest faktycznie dość ryzykowne.
Ale… bez przesady! Jeśli jednak mimo wszystko chcemy w jednym daniu połączyć warzywa z tych dwóch grup rozwiązanie jest banalnie proste! Należy najpierw zmienić pH warzyw dyniowatych, aby unieszkodliwić askorbinazę. W tym celu ogórki czy cukinie należy skropić sokiem z cytryny, octem winnym lub połączyć z kefirem, jogurtem czy kwaśną śmietaną. Następnie śmiało możemy dodawać resztę składników naszego dania! Również kiszenie czy marynowanie powoduje zniszczenie askorbinazy, więc kiszone ogórki, pikle z cukinii czy dynia w occie są całkowicie bezpieczne!
Poza tym, nie martwcie się, jeśli od czasu do czasu na Waszej kanapce znajdzie się plaster pomidora (5 mg wit. C) i ogórka! Przy urozmaiconej diecie, w której witamina C pochodzi z wielu innych źródeł niedobory tej witaminy Wam nie grożą 🙂
Popijcie kanapkę sokiem z dzikiej róży (250 mg wit. C w szklance), zagryźcie jabłkiem (7 mg wit. C) i żadna askorbinaza nie będzie Wam straszna!
Jedzmy, przetwarzajmy i korzystajmy z pomidorów – bo właśnie teraz mają swoje 5 minut!
Nie łudź się, w tym artykule nie znajdziesz odpowiedzi na pytanie, który kolor porzeczek jest najzdrowszy! 😉 Wszystkie porzeczki powinny gościć w naszej diecie, niezależnie od koloru i to najlepiej przez cały rok!
Czerwona, biała i czarna – wszystkie są całkiem niezłym źródłem wapnia i żelaza, zawierają pokaźne ilości pektyn i polifenoli. Są źródłem błonnika, magnezu, cynku i witaminy C (w tej ostatniej kategorii króluje porzeczka czarna!). W medycynie ludowej owoce oraz napary z liści porzeczki stosowane są w reumatyzmie, braku łaknienia, kamieniach nerkowych, niestrawności, zgadze, problemach wątrobowych, przewlekłych stanach zapalnych dróg moczowych, zaparciach, kolkach, migrenach czy miażdżycy.
A jak pokazuje doświadczenie, medycyna ludowa wie co w trawie piszczy…
biała porzeczka – pektyny
Dzięki dużej zwartości pektyn porzeczki regulują poziom cukru oraz obniżają stężenie cholesterolu we krwi. Pektyny działają też korzystnie na mikrobiotę jelitową, wspomagają funkcjonowanie układu pokarmowego, poprawiają perystaltykę jelit, czyli regulują przemianę materii, działają oczyszczająco, bo chłonąc wodę pęcznieją i wspomagają wypróżnianie się. Najwięcej pektyn mają czerwone porzeczki, dlatego są zalecane przy niestrawności, przewlekłych schorzeniach wątroby czy zgadze.
Antyoksydanty zawarte we wszystkich porzeczkach niwelują skutki stresu oksydacyjnego, działają niczym miotełka wymiatając z naszych komórek wolne rodniki odpowiedzialne za wiele chorób czy uszkodzeń tkanek (np. zmarszczki – z bardziej przyziemnych spraw). Skórka porzeczek bogata jest w garbniki oraz antocyjany. Im ciemniejsza barwa tym więcej antocyjanów, stąd prosty wniosek – w ten składnik najbogatsze są czarne porzeczki.
Antocyjany dla roślin są niczym filtr UV, ochraniają tkanki roślin przed szkodliwymi skutkami promieniowania. W naszym ciele pełnią funkcję antyoksydacyjną: m.in. regulują przepływ krwi w naczyniach krwionośnych, dzięki hamowaniu aktywności enzymów (elastazy i kolagenazy) powodujących niszczenie włókien kolagenowych w ścianach naczyń krwionośnych. Zwiększają też kurczliwość naczyń wieńcowych, hamują wzrost komórek nowotworowych, obniżają stężenie cholesterolu oraz mają działanie przeciwzapalne. Roślinne barwniki są także zbawienne dla narządu wzroku – wspomagają bowiem syntezę rodopsyny(światłoczułego barwnika występującego w siatkówce oka). Antocyjany mają także działanie antybakteryjne, dzięki czemu dość skutecznie zwalczają bakterie E. Coli.
Polifenole, to naturalne składniki przeciwbólowe i uspokajające. W porzeczkach znajdziemy przede wszystkim kwas elagowy o działaniu hamującym podział komórek nowotworowych.
czerwona porzeczka garbniki
W czerwonych i białych porzeczkach znajdziemy nieco mniejszą ilość antyoksydantów, co spowodowane jest niższą zawartością witamin, składników mineralnych czy antocyjanów niż w porzeczkach czarnych. Mimo to, wszystkie kolory porzeczek są niezwykle cenne i mają wiele pozytywnych o właściwości korzystnych dla całego organizmu.
Bogactwo witamin PP, żelaza i garbników zawartych w czerwonych porzeczkach działa tonizująco i antybakteryjnie. Działają korzystnie na tłustą i problemową cerę (zarówno od wewnątrz, jak i stosowane zewnętrznie). Są bogate w potas, dzięki czemu zalecane są osobom z nadciśnieniem – wspomagają jego leczenie, ale i działają profilaktycznie w kierunku chorób układu krążenia! Witamina PP jest witaminą bardzo bliską sercu – odpowiada za regulację poziomu cholesterolu, dzięki czemu zapobiega chorobom serca (miażdżyca).
co na problemy z układem moczowym?
Wszystkie porzeczki, a w szczególności czerwone mają właściwości podobne jak owoce żurawiny. Dlatego podobnie jak cierpka żurawina mogą być stosowane pomocniczo w leczeniu zapalenia dróg moczowych. Dzieje się tak dzięki właściwościom zakwaszającym mocz oraz kwercetynie, która ma właściwości moczopędne i oczyszczające drogi moczowe. Na podobnej zasadzie działają także liście porzeczki. Dlatego pijąc w ogrodzie herbatę wrzuć listek z krzaka porzeczki do filiżanki, a przy słonecznej i ciepłej pogodzie zasusz sobie zapas młodych i zdrowych liści.
czarna porzeczka – witamina C
Największą skarbnicą witaminy C jest czarna odmiana porzeczek! Różnica jest naprawdę ogromna: białe i czerwone zawierają ok. 40 – 46 mg na 100 g owoców, czarne aż 182 mg!
Witamina C ma istotne właściwości antyoksydacyjne i ochronne, wspomaga pracę układu odpornościowego, bierze udział w syntezie kolagenu i rozświetla cerę. Pobudza lepiej niż kawa! A dzięki obecności w porzeczkach rutyny witamina ta jest bardzo dobrze przyswajalna.
Co istotne owoce przetworzone równie korzystnie wpływają na nasze zdrowie. W dżemach czy sokach nie znajdziemy już takiej skarbnicy witaminy C, ale garbniki, antocyjany czy substancje antybakteryjne zdecydowanie tak.
Zatem kulinarna podpowiedź: czerwone i białe porzeczki mają, owszem mniej antyoksydantów, ale więcej pektyn. Dlatego łatwiej i szybciej zrobimy dżem z tych właśnie odmian niż z czarnych. Pektyny mają bowiem właściwości żelujące i bardzo łatwo pęcznieją (w żołądku – dając uczucie sytości i wspomagając odchudzanie oraz w garnku powodując zagęszczenie dżemu). Cierpki dżem z czerwonych porzeczek jest doskonałym dodatkiem do serów, mięs lub słodkich deserów (np. tortów z tłustymi kremami lub bezy).
Sezon na porzeczki jest właśnie teraz, w połowie lipca. Jak widać, warto poświęcić jedno popołudnie i zamknąć trochę owoców w słoikach. Dla zdrowia, smaku i dla wspomnień w środku zimy!
To tzw. ciasto awaryjne – szybkie, zawsze się udające, bez brudzenia miksera czy niezliczonej ilości naczyń. Z tego co masz pod ręką. Żadnych udziwnień w stylu nasiona chia czy mąka z amarantusa (chociaż też by się nadała) 😉
Weź jogurt (mleko albo resztkę śmietany, maślanki albo roślinną wersję jogurtu), do tego dowolna mąka – pszenna, orkiszowa, owsiana, pszenna pełnoziarnista lub mix mąk (jeśli akurat zostały Ci same resztki) np. orkiszowa z kokosową lub pszenna z jaglaną. Trochę oleju, jajka i sezonowe owoce! I tak oto w ciągu godziny masz już gotowe fajne ciasto 🙂
Przepis banalny, uda się nawet kulinarnym nowicjuszom.
U mnie jest wersja z jogurtem naturalnym, mąką orkiszową i moimi ulubionymi morelami! Zróbcie swoją wersję i pochwalcie się nią w komentarzu.
Ciasto z morelami – wersja orkiszowa.
350 g mąki orkiszowej (niepełne 3 szklanki)
300 g maślanki lub jogurtu naturalnego
3/4 łyżeczki sody (lub 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia)
3 jajka
100 g oleju (pół szklanki)
50 g erytrolu, ksylitolu lub cukru
dowolne owoce (u mnie 3 morele)
Mąkę przesiej z proszkiem do pieczenia lub sodą i wymieszaj łyżką lub mikserem z pozostałymi składnikami. Przelej do wyłożonej papierem formy. Wierzch posyp owocami.
Morele (śliwki) umyj i osusz, wyjmij pestki i pokrój w dowolny sposób – na połówki lub mniejsze cząstki. Z truskawek oderwij szypułki i przekrój ew. na połówki. Wiśnie lub czereśnie tylko wydryluj. Borówkami, malinami, porzeczkami lub jagodami po prostu posypać wierzch ciasta.
Piecz w piekarniku nagrzanym do 190 st. C około 40 – 50 minut (do suchego patyczka). Wystudź ciasto w formie.
To moje drugie własnoręcznie lepione jagodzianki! Gdybym wiedziała, że robi się je tak szybko pewnie zaczęłabym swoją przygodę z jagodziankami znacznie wcześniej… Zawsze jednak oddalałam tę myśl od siebie sądząc, że jagodzianki to całe godziny pracy, ręce upaćkane w jagodach po łokcie i nie wiadomo co jeszcze 🙂 No ale… było minęło! Rozkręcam się, jeszcze trochę a zacznę sprzedawać bułki z owocami – tylko nad kształtem muszę popracować 😉
Skorzystałam z przepisu Kwestii Smaku (zmieniłam tylko mąkę, dałam orkiszową 1:1 z pszenną). Wieczorem zagniotłam ciasto, a rano nie dość, że ulepiłam i upiekłam bułeczki, to jeszcze zdążyłam pójść do pracy (no dobrze, przyznaję – nie na 8.00).
Bułeczki zrobiły furorę – nawet moi Rodzice zazwyczaj krytycznie nastawieni do moich wypieków zajadali się ze smakiem! Nie usłyszeć od Taty “mogłyby mieć więcej glutenu” czy “znowu bez cukru” to najlepsza rekomendacja… 😉
jagodzianki – przepis:
Przepis na około 25 – 30 małych bułeczek
2 łyżeczki suchych drożdży instant
2 łyżki ciepłej wody
250 g mąki pszennej*
250 g mąki orkiszowej*
50 g cukru
szczypta soli
5 jajek
300 g masła klarowanego, bardzo miękkiego**
oraz około 150 – 200 g jagód (16 płaskich łyżek stołowych) i 2 łyżki cukru pudru
*w oryginale 500 g mąki pszennej
**w oryginale 350 g masła
dzień wcześniej
Drożdże wymieszać z ciepłą wodą, przykryć i odstawić na 10 – 15 minut (po tym czasie powinny się spienić, jeśli nic się nie dzieje, należy powtórzyć z innymi drożdżami). Do dużej miski przesiać mąkę, dodać rozpuszczone w wodzie drożdże, cukier, sól i 3 jajka. Składniki mieszać drewnianą łyżką, aż się połączą. Stopniowo dodawać pozostałe 2 jajka, wyrabiając ciasto ręką. Wyrabiać przez około 10 minut, aż ciasto będzie gładkie i elastyczne. Ciasto jest gotowe gdy przykleja się do boków i dna miski. Będzie miało rzadką konsystencję – nie trzeba dodawać więcej mąki! Można też wyrabiać mikserem, najpierw na wolnych obrotach, później zwiększyć do średnich.
Stopniowo dodawać masło, wciąż miksując. Naczynie z ciastem przykryć folią i odstawić w ciepłe miejsce bez przeciągów, do czasu aż podwoi swoją objętość, na około 1 i 1/2 do 2 godzin. Następnie uderzyć pięścią w ciasto w celu odgazowania, ponownie przykryć i wstawić do lodówki na całą noc.
następnego dnia
Rano ciasto rozwałkować na placek grubości ok. 1 cm, na lekko posypanej mąką powierzchni. Pokroić na kwadraty o boku około 6 – 7 cm. Każdy kwadrat delikatnie rozpłaszczyć palcami, nakładać po 1 płaskiej łyżce jagód, oprószyć szczyptą cukru pudru. Składając wszystkie rogi ciasta do środka, bardzo dokładnie zlepiać boki tworząc kształt koperty. Odwrócić na drugą stronę i układać łączeniem do spodu, w odległości około 2 – 3 cm od siebie, na blasze (lub blachach) wyłożonej papierem do pieczenia. Luźno przykryć folią i odstawić do wyrośnięcia na około 1 i 1/2 godziny.
Piekarnik nagrzać do 190 stopni. Wierzch bułeczek można posmarować roztrzepanym jajkiem (ja nie smarowałam). Piec na złoty kolor przez około 15 – 18 minut. Drugą partię jagodzianek, z drugiej blachy, w dobrze nagrzanym już piekarniku należy piec krócej, przez około 13 – 15 minut. Studzić na blaszce ustawionej na metalowej kratce.
Bułeczki najlepiej przechowywać w lodówce. Po wystudzeniu wierzch można polukrować.
komentarz z czerwca 2018
Do tych bułek doskonale pasują także wiśnie, czereśnie, porzeczki oraz (trochę mniej, ale też da się zjeść) brzoskwinie 🙂