Sushi, czyli ryż, ryba, wodorosty nori, ogórek, awokado i… kilka innych tajemniczych dodatków.
warsztaty sushi
Na pytanie odpowiadam zgodnie z wiadomościami z pierwszej ręki. Dzięki uprzejmości Blue Dragon oraz agencji BlogMedia miałam okazję uczestniczyć w warsztatach na temat sushi i poznałam kilka z tych tajemniczych składników dodawanych do ryżowych rolek. Warsztaty poprowadził sushi-master Dominik na co dzień pracujący w restauracji Sushi Bar Plac Unii 1
sushi na diecie
Wodorosty nori, to skarbnica składników mineralnych i witamin: jod (niezbędny do m.in. syntezy hormonów tarczycy), magnez, wapń, żelazo, kwas foliowy, witaminy C, B, E oraz mnóstwo antyoksydantów i trochę błonnika. Dzięki zawartości kwasów omega-3 zapobiegają miażdżycy i obniżają stężenie cholesterolu.
Mają znikome ilości energii – jeden arkusz, to zaledwie 10 kcal.
Ryby są dość kaloryczne, są też tłuste. Kaloryczność porcji sushi zależy m.in. od rodzaju tego właśnie składnika. Jednak ze względu na obecność kwasów omega-3 są one jednocześnie korzystne dla naszego serca i układu krążenia, są także źródłem witaminy E – jednego z najsilniejszych antyoksydantów, czyli związków walczących z wolnymi rodnikami. W rybach znajdziemy także białko o wysokiej wartości odżywczej. Zatem rybą się nie martwmy.
Jeśli jesteśmy miłośnikami sushi i sięgamy po to danie często, nie wybierajmy za każdym razem tuńczyka. Pamiętajmy, że im bardziej długowieczna ryba, tym więcej zawiera rtęci. Tak że tuńczyka warto spożywać zamiennie z makrelą, węgorzem, łososiem czy skorupiakami.
Biały ryż jest przede wszystkim źródłem węglowodanów złożonych, które dostarczają nam energii. Co wiele osób z pewnością ucieszy – jest zbożem bezglutenowym.
W ryżu jest także pewna ilość białka, znikoma zawartość tłuszczu oraz witaminy z grupy B, fosfor, magnez, wapń, cynk, mangan, kobalt czy fluor.
Co ciekawe w wersji na zimno ryż ma znacznie niższy indeks glikemiczny niż świeżo ugotowany, więc schłodzony ryż można konsumować bez obaw nawet przy IO czy cukrzycy. Ale ale… czy suhi jest zawinięte po prostu tylko w schłodzony ryż i wodorosty?
Włos zjeżył mi się na głowie jak usłyszałam ile cukru dosypywane jest do ryżu… bo to, że ryż jest “octowany” wiedziałam (dla tych co nie wiedzą: ryż do sushi po ugotowaniu i wystudzeniu jest mieszany z octem ryżowym).
Ale że 1/2 kg cukru na 1 kg ryżu?? why??? 🙁
To mnie naprawdę zraniło. Zraniło na wskroś!
Dlatego wybaczcie, ale w przypadku insulinooporności czy cukrzycy mogę zalecić Wam sushi wyłącznie w wersji domowej, licząc na to, że rolując w domu będziecie chcieli nieco zaoszczędzić na cukrze albo nie dodacie go w ogóle. Na nic się zda skrobia oporna, jeśli w każdym kawałku sushi będziecie zjadać cukier w proporcji 1:0,5 (ryż : cukier).
Imbir marynowany ma działanie przeciwzapalnie, rozgrzewa i doskonale poprawia trawienie! To także spora dawka minerałów i witamin: wapń, żelazo, magnez, mangan, potas, selen, witamina C, E oraz B6.
A do tego jest pyszny!
Wasabi ma działanie grzybobójcze i bakteriobójcze, pobudza trawienie i… apetyt. W medycynie wschodniej stosowany jest także w łagodzeniu nerwobólów, bólów reumatycznych i mięśniowych. Zawiera spore ilości siarki (świetnie działa na porost włosów i paznokci oraz łagodzi dolegliwości skórne).
Wasabi, podobnie jak sos sojowy jest bogate w sód, zatem – nie przesadzajmy z jego ilością, szczególnie jeśli mamy skłonność do wahań ciśnienia.
Sos sojowy jest niskokaloryczny, ale zawiera sporą ilość sodu, wiec unikać powinny go przede wszystkim osoby z nadciśnieniem tętniczym krwi czy tendencją do obrzęków. Dostarcza za to pewne ilości białka oraz nienasyconych kwasów tłuszczowych, błonnika, witamin z grupy B i pierwiastków mineralnych.
Kupując sos sojowy wybieraj raczej ten niskosodowy i koniecznie bez syropu glukozowo-fruktozowego, konserwantów oraz wzmacniaczy smaku.
sushi – ile kalorii
Ile kalorii? w 100 g sushi (około 2 – 3 sztuki) znajdziemy od 90 – 100 kcal (wersja z ogórkiem i krewetką), 150 kcal (wersja z omletem) aż do 250 – 300 kcal (wersja z łososiem, sezamem, awokado, serkiem kremowym, tempurą).
zatem krótko: sushi na diecie, mogę czy nie mogę?
No jak już musisz… 😉
Jeśli nie traktujemy sushi jako przekąski, a zastępujemy nim posiłek obiadowy oraz nie mamy insulinooporności czy cukrzycy, to jako urozmaicenie diety jak najbardziej można sobie pozwolić na tego typu danie.
Jednak pamiętaj o sporej ilości cukru w ryżu oraz wysokiej zawartości sodu w sosie sojowym. Wybieraj rozsądnie dodatki (kremowy serek, majonez, krewetki smażone w tempurze są na cenzurowanym), no i nie przesadzaj z ilością…
nie odchodź
jeszcze, może Cię zainteresują inne moje wpisy:
Kruche, mocno czekoladowe, słodkie, ale przełamane kwaskowatym posmakiem owoców. Te muffinki są przepyszne, szybkie i niezwykle proste w produkcji. Do ich wypieku ubrudzisz jedną miskę i łyżkę! Nawet mikser nie jest potrzebny. Zróbcie sobie na weekend! 🙂
Piekłam je już wiele razy – zdecydowanie są u mnie w domu hitem! Poza jeżynowym sezonem używam ulubionych owoców – mrożonych lub sezonowych, świeżych. W tych babeczkach testowałam już truskawki, maliny, borówki oraz pokrojone w kostkę jabłko. Na pewno najlepsze tu będą owoce lekko kwaskowate! 🙂
Muffiny są bez glutenu i bez laktozy.
bezglutenowe muffiny czekoladowe
przepis na 12 dużych babeczek:
200 g mąki jaglanej
2 tabliczki gorzkiej czekolady (minimum 60 %)
120 g masła klarowanego (może być olej kokosowy, jeśli ktoś lubi)
3 jaja
1 łyżeczka proszku do pieczenia
owoce (jeżyny/maliny/borówki/jagody po kilka sztuk na muffinkę lub pokrojone jabłko/gruszka)
ew. 4 – 5 łyżek cukru (ksylitolu, erytrolu)
Czekoladę rozpuść z masłem lub olejem oraz cukrem w kąpieli wodnej (miskę z czekoladą i masłem stawiamy na garnku z gotującą się wodą). Do rozpuszczonej i lekko przestudzonej masy wbijaj stopniowo jaja dodając na przemian przesianą wraz z proszkiem do pieczenia mąkę. Wymieszaj wszystko dokładnie łyżką lub mikserem.
Ostrożnie przekładaj ciasto do foremek wyłożonych papilotkami. Do każdej foremki włóż kilka jeżyn lub innych owoców (jagody, maliny, borówki amerykańskie, cząstki kwaśnego i twardego jabłka).
Piecz 20 – 25 minut w piekarniku nagrzanym do 180 st. C.
Jeśli nie dysponujesz mąką jaglaną możesz zrobić ją samodzielnie. Upraż na suchej patelni odważoną porcję kaszy jaglanej i po wystudzeniu zmiel ją w młynku do kawy.
bezglutenowe muffiny czekoladowe – ile mają kalorii??
Na szczęście nie musimy jeszcze śpiewać “Adios pomidory” – sezon na soczyste, pachnące i przepyszne pomidory trwa w najlepsze!
Korzystajmy więc 🙂
moje działkowe skarby
Dlaczego warto zajadać się pomidorami właśnie teraz? Bo teraz i tylko teraz pomidory mają… smak! Poza tym, nie mniej ważne obfitują w mnóstwo zdrowotnych składników.
Powiedzieć, że pomidor jest zdrowy, to mało! Pomidory są wybitnie zdrowe!!
Ale… nie zawsze tak było! Ponad 400 lat temu – w roku 1578 flamandzki lekarz i botanik, Rembert Dodoens pisał tak: „To dziwna roślina, niespotykana w tym kraju poza ogrodami niektórych zielarzy […] niebezpiecznie jej zażywać”. Dość długo ta dziwaczna roślina była uznawana za trującą. A wszystko przez czerwony kolor owoców oraz specyficzny zapach liści czy łodyg.
Jako pierwsi pomidory zaczęli jeść Włosi. W roku 1792 marsylski kucharz zaobserwował znaczne polepszenie walorów smakowych mięsa przygotowanego z sosem pomidorowym! Wtedy otworzył się nowy rozdział w dziejach gastronomii… (na szczęście!!!)
wartość odżywcza pomidorów
Pomimo że składa się aż w 95 % z wody pomidor jest bardzo cennym produktem, bogatym zarówno w składniki mineralne, witaminy, jak i antyoksydanty, nienasycone kwasy tłuszczowe oraz…
likopen!
Likopen zawarty w pomidorach (oraz w przetworach pomidorowych), to chyba jeden z tych składników, który kojarzony jest właśnie z pomidorami.
Likopen, to antyoksydant o działaniu przeciwnowotworowym (w sposób szczególny chroni mężczyzn przed rakiem prostaty). W zależności od odmiany, stopnia dojrzałości oraz warunków uprawy zawartość likopenu w pomidorach wynosi od 0,5 do nawet 32 mg na 100 g świeżych pomidorów. Przy czym w skórce jest go nawet 5 razy więcej niż w miąższu, więc jak tylko nie musimy z powodów zdrowotnych ich obierać, to jedzmy pomidory ze skórką.
Likopen ma ciemnoczerwoną barwę przez co jest wykorzystywany w przemyśle spożywczym jako barwnik. Stosuje się go w celu barwienia jogurtów, lodów, napojów, zup czy batonów. Na opakowaniach produktów spożywczych występuje pod symbolem E160d.
Co warte zauważenia likopen nie ginie pod wpływem temperatury, więc w zupie pomidorowej, koncentracie, pomidorach suszonych, sosie czy keczupie także znajdziemy całkiem obfite pokłady tego związku!
Dlaczego im dłużej gotujemy pomidory tym są zdrowsze?
Pomimo że wysoka temperatura niszczy niektóre witaminy w pomidorach, to na likopen działa zupełnie odwrotnie. Podczas gotowania niszczone są struktury komórkowe pomidorów, co sprzyja uwolnieniu likopenu z macierzy komórek do gotowanego pokarmu. Druga kwestia, to wysoka temperatura, która powoduje, że cząsteczki likopenu z formy trans przekształcają się w znacznie lepiej przyswajalną przez człowieka formę cis (proces ten, to izomeryzacja).
Poza podgrzewaniem pomidorów na przyswajalność likopenu dobrze działa obecność tłuszczów – a szczególnie oliwy z oliwek. Z kolei negatywny wpływ na przyswajalność likopenu ma błonnik, jego obecność w posiłku bogatym w likopen zmniejsza jego wchłanianie nawet o 40%.
Likopen działa także przeciwzapalnie. Badania, w których kobiety przez 12 tygodni zażywały suplement składający się z pasty pomidorowej z oliwą potwierdziły także jego działanie fotoprotekcyjne (zmniejsza wrażliwość na promieniowanie UV). Czyli dieta pomidorowa przed urlopem w ciepłych krajach, to dobry pomysł!!
kwas chlorogenowy
Także kwas chlorogenowy – polifenol o działaniu antyoksydacyjnym chroni nas przed nowotworami hamując powstawanie rakotwórczych nitrozamin. Kwas ten wykazuje działanie żółciopędne, chroni też organizm przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Ma również działanie… odchudzające! Badanie na myszach pokazało, że te z kwasem chlorogenowym w paszy schudły o 8% – 16% więcej w stosunku do grupy kontrolnej (na tej samej diecie, ale bez dodatku ww. kwasu). Kwasy fenolowe gromadzą się głównie w skórce owocu, w jego miąższu jest ich nieco mniej. Czyli znowu to samo – nie obieramy pomidorów ze skórki!
Brom występujący w czerwonym pomidorowym miąższu uspokaja i działa nasennie.
Uwaga, w dużej dawce… obniża popęd seksualny! Także sok pomidorowy na romantycznej kolacji, to raczej kiepski pomysł 😉
pomidory ile kalorii
Kaloryczność? Znikoma – jeden średni pomidor, to ok. 25 kcal 🙂
pomidory – źródło witamin
Ponad to w pomidorach znajdziemy całą gamę składników mineralnych i witamin: sód, potas, wapń, żelazo, miedź, fosfor, nikiel, kobalt, magnez, mangan oraz witaminy: A, B, C, E.
pomidory na dobry sen
Pomidor jest pierwszą rośliną jadalną, z której wyizolowano melatoninę – związek o silnym działaniu antyoksydacyjnym, który pełni rolę naturalnego “regulatora zegara biologicznego”. Największe stężenie tego związku znajdziemy w nasionach oraz niejadalnych liściach.
pomidory w kosmetyce
Pomidory są także cenione w kosmetyce, korzystnie wpływają na stan skóry, niwelują celullit (usuwając nadmiar wody z organizmu), a kwas cytrynowy i jabłkowy działają jak naturalny peeling (nie dość, że oczyszcza i wygładza, to jeszcze rozjaśnia cerę i ją nawilża).
suszone pomidory
Także przetworzone – suszone pomidory są bardzo cennym produktem. Zawartość likopenu w suszonych pomidorach jest wyższa niż w świeżych, a fakt że często zalewa się je oliwą powoduje, że związek ten jest znacznie lepiej przyswajalny. To także dobre źródło witamin (K, E, B3 oraz beta karotenu) oraz całkiem dobre źródło błonnika!
Kupując suszone pomidory nie obawiaj się więc obecności oliwy – działa tu na Twoją korzyść. Uważaj jednak na obecność soli – często jest dodawana w dużej ilości, by przyspieszyć ich suszenie.
pomidory z ogórkiem
A przy okazji – rozwiejmy jeden z dość popularnych mitów spędzających sen z powiek niejednemu miłośnikowi pomidorów i ogórków. Czy połączenie ogórków z pomidorami faktycznie jest tak złe jak to “mówią na mieście”?
Prawda jest taka, że… nie tylko ogórków powinniśmy się bać (serio serio) 😉
Wszystkie warzywa dyniowate (ogórki, cukinie, dynie, kabaczki czy patisony) pod wpływem rozdrabiania uwalniają enzym askorbinazę, który powoduje rozkład witaminy C. Ta z kolei występuje w dużych ilościach w m.in. w natce pietruszki, papryce, no i w nieco mniejszych, ale w przytoczonym już pomidorze także. Dlatego łączenie m.in. świeżego ogórka z np. pomidorem czy posypywanie surowej cukinii natką pietruszki jest faktycznie dość ryzykowne.
Ale… bez przesady! Jeśli jednak mimo wszystko chcemy w jednym daniu połączyć warzywa z tych dwóch grup rozwiązanie jest banalnie proste! Należy najpierw zmienić pH warzyw dyniowatych, aby unieszkodliwić askorbinazę. W tym celu ogórki czy cukinie należy skropić sokiem z cytryny, octem winnym lub połączyć z kefirem, jogurtem czy kwaśną śmietaną. Następnie śmiało możemy dodawać resztę składników naszego dania! Również kiszenie czy marynowanie powoduje zniszczenie askorbinazy, więc kiszone ogórki, pikle z cukinii czy dynia w occie są całkowicie bezpieczne!
Poza tym, nie martwcie się, jeśli od czasu do czasu na Waszej kanapce znajdzie się plaster pomidora (5 mg wit. C) i ogórka! Przy urozmaiconej diecie, w której witamina C pochodzi z wielu innych źródeł niedobory tej witaminy Wam nie grożą 🙂
Popijcie kanapkę sokiem z dzikiej róży (250 mg wit. C w szklance), zagryźcie jabłkiem (7 mg wit. C) i żadna askorbinaza nie będzie Wam straszna!
Jedzmy, przetwarzajmy i korzystajmy z pomidorów – bo właśnie teraz mają swoje 5 minut!
Świat się kończy – przepis na białą czekoladę na blogu dietetycznym 😉
Będzie słodko i będzie tłusto! Ale za to będzie bez emulgatorów, bez tłuszczu palmowego, bez aromatów oraz… co najważniejsze bez polirycynooleinianu poliglicerolu (E 476).
E476 to stabilizator oraz emulgator nadający czekoladzie pożądaną aksamitną konsystencję. Niestety, poza tym że dzięki niemu czekolada dosłownie rozpuszcza nam się w ustach, powoduje on także powiększenie wątroby oraz nerek u badanych zwierząt (a co za tym idzie zaburzoną pracę tych narządów). Nie ma twardych dowodów, by związek ten działał tak samo u ludzi, ale mimo to zaleca się ostrożność. Obecnie obowiązujące przepisy unijne zezwalają na użycie E 476 w artykułach spożywczych, przy czym zaznaczają wyraźnie maksymalne ilości związku w poszczególnych produktach. A jako ciekawostkę dodam, że używanie polirycynooleinianu poliglicerolu jest kategorycznie zabronione w Australii, USA i Japonii… o czymś to chyba świadczy.
biała czekolada przepis
60 g masła kakaowego
30 – 35 g orzechów nerkowców 2 czubate łyżki odżywki białkowej niesłodzonej
2 łyżki cukru
ew. orzechy, rodzynki, wiórki kokosowe, owoce goji lub inne ulubione dodatki
Najpierw uwagi 😉
Nerkowce możesz zastąpić fistaszkami, ale wpłynie to na smak gotowego produktu (moim zdaniem niekorzystnie, nerkowce są najdelikatniejszymi z orzechów).
Odżywkę niesmakową możesz zastąpić odżywką smakową lub ew. zwykłym mlekiem w proszku, ale wtedy pomiń cukier. Jeśli zależy Ci na wersji wegańskiej użyj roślinnego “mleka” w proszku. Jeśli chcesz otrzymać czekoladę mleczną połowę odżywki zastąp kakao, jeśli chcesz czekoladę gorzką całą odżywkę zastąp gorzkim kakao.
Masło kakaowe możesz zastąpić nieco tańszym i bardziej dostępnym olejem kokosowym, ale wpłynie to znacząco na konsystencję i smak. Czekolada z olejem kokosowym nie będzie się rozpływała w ustach, a jej smak będzie mniej czekoladowy.
biała czekolada jak zrobić
Orzechy zmiksuj na pył. Masło kakaowe rozpuść w kąpieli wodnej, następnie dodaj pozostałe składniki – odżywkę lub mleko w proszku, zmielone orzechy oraz ew. cukier i kakao. Masę dokładnie wymieszaj i przelej do foremki (najlepiej silikonowej) i udekoruj orzechami lub owocami goji. Wstaw do lodówki na około 15 – 20 minut.
Z racji tego, że masło kakaowe ma temperaturę topnienia około 30-35 st. C domową czekoladę należy przechowywać w lodówce. Spokojnie wytrzyma około tygodnia.
To moje drugie własnoręcznie lepione jagodzianki! Gdybym wiedziała, że robi się je tak szybko pewnie zaczęłabym swoją przygodę z jagodziankami znacznie wcześniej… Zawsze jednak oddalałam tę myśl od siebie sądząc, że jagodzianki to całe godziny pracy, ręce upaćkane w jagodach po łokcie i nie wiadomo co jeszcze 🙂 No ale… było minęło! Rozkręcam się, jeszcze trochę a zacznę sprzedawać bułki z owocami – tylko nad kształtem muszę popracować 😉
Skorzystałam z przepisu Kwestii Smaku (zmieniłam tylko mąkę, dałam orkiszową 1:1 z pszenną). Wieczorem zagniotłam ciasto, a rano nie dość, że ulepiłam i upiekłam bułeczki, to jeszcze zdążyłam pójść do pracy (no dobrze, przyznaję – nie na 8.00).
Bułeczki zrobiły furorę – nawet moi Rodzice zazwyczaj krytycznie nastawieni do moich wypieków zajadali się ze smakiem! Nie usłyszeć od Taty “mogłyby mieć więcej glutenu” czy “znowu bez cukru” to najlepsza rekomendacja… 😉
jagodzianki – przepis:
Przepis na około 25 – 30 małych bułeczek
2 łyżeczki suchych drożdży instant
2 łyżki ciepłej wody
250 g mąki pszennej*
250 g mąki orkiszowej*
50 g cukru
szczypta soli
5 jajek
300 g masła klarowanego, bardzo miękkiego**
oraz około 150 – 200 g jagód (16 płaskich łyżek stołowych) i 2 łyżki cukru pudru
*w oryginale 500 g mąki pszennej
**w oryginale 350 g masła
dzień wcześniej
Drożdże wymieszać z ciepłą wodą, przykryć i odstawić na 10 – 15 minut (po tym czasie powinny się spienić, jeśli nic się nie dzieje, należy powtórzyć z innymi drożdżami). Do dużej miski przesiać mąkę, dodać rozpuszczone w wodzie drożdże, cukier, sól i 3 jajka. Składniki mieszać drewnianą łyżką, aż się połączą. Stopniowo dodawać pozostałe 2 jajka, wyrabiając ciasto ręką. Wyrabiać przez około 10 minut, aż ciasto będzie gładkie i elastyczne. Ciasto jest gotowe gdy przykleja się do boków i dna miski. Będzie miało rzadką konsystencję – nie trzeba dodawać więcej mąki! Można też wyrabiać mikserem, najpierw na wolnych obrotach, później zwiększyć do średnich.
Stopniowo dodawać masło, wciąż miksując. Naczynie z ciastem przykryć folią i odstawić w ciepłe miejsce bez przeciągów, do czasu aż podwoi swoją objętość, na około 1 i 1/2 do 2 godzin. Następnie uderzyć pięścią w ciasto w celu odgazowania, ponownie przykryć i wstawić do lodówki na całą noc.
następnego dnia
Rano ciasto rozwałkować na placek grubości ok. 1 cm, na lekko posypanej mąką powierzchni. Pokroić na kwadraty o boku około 6 – 7 cm. Każdy kwadrat delikatnie rozpłaszczyć palcami, nakładać po 1 płaskiej łyżce jagód, oprószyć szczyptą cukru pudru. Składając wszystkie rogi ciasta do środka, bardzo dokładnie zlepiać boki tworząc kształt koperty. Odwrócić na drugą stronę i układać łączeniem do spodu, w odległości około 2 – 3 cm od siebie, na blasze (lub blachach) wyłożonej papierem do pieczenia. Luźno przykryć folią i odstawić do wyrośnięcia na około 1 i 1/2 godziny.
Piekarnik nagrzać do 190 stopni. Wierzch bułeczek można posmarować roztrzepanym jajkiem (ja nie smarowałam). Piec na złoty kolor przez około 15 – 18 minut. Drugą partię jagodzianek, z drugiej blachy, w dobrze nagrzanym już piekarniku należy piec krócej, przez około 13 – 15 minut. Studzić na blaszce ustawionej na metalowej kratce.
Bułeczki najlepiej przechowywać w lodówce. Po wystudzeniu wierzch można polukrować.
komentarz z czerwca 2018
Do tych bułek doskonale pasują także wiśnie, czereśnie, porzeczki oraz (trochę mniej, ale też da się zjeść) brzoskwinie 🙂